05 lutego 2016

Łyżwy z trójką dzieci – dasz radę!

Mama czwórki dzieci, współautorka bloga DwaPlusCztery.pl
„Łyżwy z trójką dzieci? Oszalałaś? Przecież tylko ty potrafisz się na nich utrzymać? To się nie może udać” – przekonywali mnie wszyscy dookoła. Nie posłuchałam ich! Spędziliśmy genialne popołudnie na lodowisku, bo wyjście na łyżwy z taką ekipą jest możliwe dla każdego. Jak to zrobić? Zobaczcie!

O rodzinnej wyprawie na lodowisko opowiada Karolina Kaliś, mama czworga dzieci, która wraz z mężem prowadzi bloga DwaPlusCztery.pl.

​Nie musisz umieć jeździć 

Najważniejsze jest nastawienie. Jeśli z góry zakładamy, że taka wyprawa nas przerasta, to rzeczywiście lepiej postawić na coś innego. Z dwójką dzieci pojechałabym sama. Dzieci jednak było czworo, a że po jednym ręku na dziecko, więc trzeba było zaangażować jeszcze jednego dorosłego. Najlepiej, jeśli włączycie do zabawy tatę, babcię, koleżankę, kolegę – kogokolwiek, kto będzie w stanie utrzymać się na lodzie nieco lepiej niż dziecko. Wcale nie musi umieć jeździć. Mój kolega, który wybrał się z nami ze swoim synem, jeździć nie umie, a świetnie dał sobie radę!

​Wypożycz łyżwy

Przy wielu większych lodowiskach można wypożyczyć łyżwy. To świetne rozwiązanie, zwłaszcza dla dzieci, którym nogi rosną „jak opętane”. Będą nam też potrzebne kaski. Jeśli nie ma ich na miejscu, zabierzmy dla dzieci kaski rowerowe – świetnie spełnią swoją rolę. Zanim staniemy w kolejce do wypożyczalni, przypomnijmy sobie, jaki rozmiar buta ma nasze dziecko, unikniemy w ten sposób nerwowego przymierzania w szatni. Weźmy łyżwy nieco większe niż rozmiar nogi, bo muszą się też do nich zmieścić grube skarpety. Nigdy nie łapiemy łyżew za płozy – mogą być bardzo ostre. Łyżwy wiążemy dość mocno, usztywniamy kostkę. Ubierzmy się ciepło, ale nie za ciepło. Na lodowisku jest co prawda prawie tak zimno, jak na zewnątrz, ale po chwili wysiłku, będziemy już zgrzani. Pamiętajmy o rękawiczkach!

Dla tych, którzy nie potrafią jeździć – w niektórych wypożyczalniach, dostępne są specjalne stojaki do nauki jeżdżenia, np. pingwiny, foki. To świetne pomoce dla młodszych dzieci, które nie do końca opanowały jeszcze równowagę na lodzie. 

​Jak jeździć na łyżwach?

Zakładamy kaski i jazdę na łyżwach zaczynamy od… upadania. Warto od razu nauczyć dzieciaki, jak bezpiecznie się przewracać. Uczulmy je, by nie upadały na nadgarstki, a raczej na przedramiona, które pełnią rolę amortyzatora. Najlepiej upadać jak najbardziej skulonym, chronić głowę, przyciskając ją do klatki piersiowej. Po upadku staramy się jak najszybciej wstać. Najpierw klękamy na obu kolanach, potem wstajemy z przysiadu podpartego. Na samym lodowisku trzymamy się blisko bandy i zawsze jeździmy w tym samym kierunku, co wszyscy.

Jaka powinna być postawa w czasie jazdy? Według Jacka Taschera, mistrza Polski w łyżwiarstwie figurowym:

​„Czubki łyżew powinny patrzeć na boki, a nie równolegle. Ważna jest także odpowiednia postawa, żeby utrzymać równowagę. Nie można się wychylać do przodu ani do tyłu. Trzeba pamiętać o tym, że gdy się boimy, usztywniamy się. Na lodzie musimy uginać kolana. Nie możemy też machać rękoma, ponieważ nic nas wówczas nie stabilizuje. Jeżeli chcemy się odpychać nogami, górna część ciała musi być stabilna.”

— Jacek Tascher, mistrz Polski w łyżwiarstwie figurowym

I to się sprawdza! Jeśli sami czujemy się niepewnie, skorzystajmy ze stojaka. My mamy podparcie, a dziecko może siedzieć. Pchajmy malucha na lodowisku, jak w wózku, ale dajmy mu też trochę swobody! Jeśli chce próbować samo, pozwólmy mu na to, lekko je asekurując. Motywujmy dzieciaki do takich prób. 

Dajemy radę: Nie przesadzajmy z czasem spędzonym na lodowisku. Jeśli dziecko nie ma już ochoty na jazdę, zejdźmy z tafli. Nie namawiajmy malucha na jeżdżenie „na siłę”. Na początek wystarczy 30–45 minut.

​Nie zrażaj się niepowodzeniami!

Jazda na łyżwach to wspaniała zabawa zarówno dla dzieci, jak i dla dorosłych. Nie możemy zrazić się pierwszymi niepowodzeniami. Potrzeba trochę czasu na opanowanie równowagi. Ja nauczyłam się jeździć, mając 3 lata. Wtedy nie było pingwinków, foczek i podobnych sprzętów. Rodzice uczyli nas metodą „padłeś – wstań” i to działało. 

Nasze dzieci po pierwszej wizycie na lodowisku były zachwycone. Czerwone policzki i zimne nosy nie przeszkadzały w genialnej zabawie. Wyciągnięcie ich stamtąd graniczyło z cudem i do tej pory proszą o kolejną wyprawę na lód. Mam nadzieję, że niedługo powtórzymy nasz wypad. 

Karolina Kaliś, dwapluscztery.pl